Zatop się czytelniku w lekturze i przenieś się w tym kronikarskim wehikule do niezwykłych lat 20-tych i 30-tych XX wieku !

środa, 25 marca 2015

Podlasiak 30 sierpnia 1925 r.

"Pan Poseł"

Pod taki tytułem zespół artystów (podobno - scen warszawskich) odegrał w ubiegłym tygodniu w sali kina "Miraż" trzyaktową komedję Fijałkowskiego. Rzecz trochę przestarzałą już, jak na dzisiejsze czasy, nie jest jednak pozbawiona humoru czasami. Ani sztuka sama, ani też zespół warszawskich artystów, nie przyciągnęły publiczności, której w pierwszym dniu było mało. Prawda - że i gra artystów pozostawiała bardzo dużo do życzenia.
Lepszym powodzeniem cieszył się "Rasputin", dramat, odegrany przez ten sam zespół następnego dnia. Temat to jednak nadający się nie na scenę lecz do odegrania go na filmie.


"Droga do piekła"

Na rzecz "Domu Żołnierza" zespół artystyczny sceny lubelskiej odegrał w dniu 25 bm. w sali N. O. K. arcywesołą farsę p. t. "Droga do piekła". Obsada ról doskonała, gra bez zarzutu i żałować tylko wypada, że tak mało publiczności było w pierwszym dniu występów dobrej trupy teatralnej, która, pozostawszy jeszcze jeden dzień, dała następnego wieczora znaną powszechnie komedję Adama Grzymały Siedleckiego p. t. "Sublokatorka", którą w Warszawie grano w swoim czasie kilkadziesiąt razy. Rzecz osnuta na stosunkach mieszkaniowych po wojnie, obfituje w całą masę zabawnych i komicznych sytuacji, które pobudzają widza do ustawicznego śmiechu. A warto się trochę pośmiać w tych dzisiejszych, nadzwyczajnie ciężkich czasach.W życiu bowiem codziennem trudno się śmiać, skoro ustawicznie raczej na płacz się zbiera, kiedy sobie pomyślimy, jak ciężko dzisiaj o każdy grosz i jak nas bieda ze wszystkich stron przygniata. Istotnie śmiać się dzisiaj możemy tylko w teatrze, bo jeśli przyjdziesz człowieku do domu, to ci zaraz przychodzą do głowy myśli inne, ciężkie, jak ołów, przygniatające, biorą cię, nieszczęśliwcze, w swoje potężne kleszcze i sen ci z oczu odpędzają.
Ale śmialiśmy się na "Sublokatorce" wszyscy. A było nas widzów więcej znacznie, niż poprzedniego dnia, kiedy "pokazywano" nam "Drogę do piekła".
Stwierdzić jednak trzeba, że nasza publiczność jest zarażona do przyjezdnych artystów tak, że opuszcza  przedstawienia nawet takie, które warto widzieć. Czyni to widocznie w myśl przysłowia: "Kto się na gorącem sparzył, ten i na zimne dmucha.
Ale te dwa przedstawienia rzeczywiście warto było zobaczyć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

*Tekst z kronik z zachowaniem oryginalnej pisowni.