Zatop się czytelniku w lekturze i przenieś się w tym kronikarskim wehikule do niezwykłych lat 20-tych i 30-tych XX wieku !

wtorek, 5 maja 2015

Podlasiak 20 września 1925 r.

"Zabawa pracowników"

Podl. Wytwórni Samolotów odbyła się w sali N. O. K. w sobotę dn. 12 b. m. Zabawę poprzedziło przedstawienie, urządzone przez zespół amatorów sceny, złożony z tychże pracowników. W programie przedstawienia odbyła się zabawa, która się przeciągnęła do rana. Gości i par tańczących było sporo, to też bawiono się ochoczo i wesoło przy coraz wzrastającym humorze i podnieceniu rozbawionych młodych i starych.

"Koncert Namysłowskiego"

W poniedziałek 14 bm. w przepełnionej po brzegi sali kina "Miraż" odbył się koncert słynnej w Polsce i zagranicą kapeli Namysłowskiego, niedawno przybyłej z Ameryki po tryumfajnych tamżę występach. Na program koncertu złożyły się utwory polskie i zagraniczne, z których słynne mazurki Namysłowskiego cieszyły się szczególny wzięciem u publiczności. O wykonaniu utworów i grze orkiestry pisać nie trzeba, mają one bowiem swoją już ustaloną sławę. 

"Wobec zmiany dozorcy"

na cmentarzu grzebalnym w Białej, ks. proboszcz parafii prosi, by w sprawach czy to uporządkowania grobów, czy to przygotowania grobu interesanci zwracali się do nowego dozorcy, Michała Suszka, który mieszka przy kościele św. Józefata przy ul. Brzeskiej. 

czwartek, 9 kwietnia 2015

Podlasiak 13 września 1925 r.

"Regulacja miasta"

Przed kilku miesiącami Magistrat zawarł umowę z p. Żeromem, geometrą z Brześcia, na przeprowadzenie pomiarów i regulacji naszego miasta. Dyrekcja Robót Publicznych umowę zatwierdziła i p. geometra już wkrótce przystąpi do robót pomiarowych, co w związku z rozwojem i przyszłą rozbudową Białej ma dla miasta pierwszorzędne znaczenie.

"W ubiegły poniedziałek"

dnia 7 bm. o godz. 10 rano jakiś żydziak wstawiał szyby w kościele po-reformackim i przy tej okazji spacerował sobie  w kościele w czapce na głowie. Na zwróconą sobie przez pewnego z poważniejszych obywateli tutejszych uwagę, odpowiedział, że on zawsze chodzi w kościele w czapce na głowie i nikt mu żadnej uwagi nie robił. Na usilne jednak żądanie owego obywatela, szklarz zdjął czapkę. Przy wykonaniu pewnych czynności przez żydów w kościołach należy im zwrócić uwagę, aby ich zachowanie nie obrażało niczyich uczuć katolickich.

"Z gorącą prośbą zwracamy się"

do Dowództwa Garnizonu, by przez wydanie odpowiednich instrukcji podwładnym sobie organom zabezpieczyło spacerującą po ulicach miasta publiczność przed natarczywością pijanych żołnierzy. W niedzielę bowiem dn. 6 bm. wieczorem jakiś mocno pijany sierżant, nagabywał i narzucał się spacerującym pannom, wywołując swem zachowaniem się salwy śmiechu i zgorszenia u przechodniów. Niestety nie znalazł się nikt, ktoby zbyt "kochliwego" sierżanta poskromił i zaopiekował się, jak należy. 

wtorek, 7 kwietnia 2015

Podlasiak 6 września 1925 r.

"Udaremnione występy w Białej warszawskich "kasiarzy"

Dwóch eleganckich panów przyjechało do Białej w ubiegły poniedziałek dn. 31 sierpnia wieczornym pociągiem z Warszawy, aby tutaj dokonać włamania do którejś z kas, celem obłowienia się. Pewne dane wskazują na to, że złoczyńcy zamierzali włamać się i obrabować kasę Sądu Okręgowego, spodziewając się przed pierwszym znaleźć większą sumę pieniędzy. 
Ale - jak to zwykle bywa, zachciankom zawodowych kasiarzy stanęli wpoprzek funkcjonarjusze Ekspozytury Śledczej, którzy złodziei "zwąchali" i zatrzymali. Przy wylegitymowaniu ich okazało się, że obaj pochodzą z Warszawy a nazwiska ich brzmią: Abram Szrajber (Krochmalna 5) i Władysław Mikołajczyk (Pańska 49), przy których rewizji znaleziono ukryte pod ubraniem różne narzędzia złodziejskie, służące do rozbijania i rozpruwania kas ogniotrwałych. Przy dochodzeniu i rewizji proponowali 1000 zł łapówki za wypuszczenie ich na wolność, co jednak na nic się nie przydało. 
Zaaresztowanych "kasiarzy" oddano do dyspozycji sędziego śledczego.  

Podlasiak 6 września 1925 r.

"A teraz przystąpimy"

do omówienia mniej poetycznych tematów, ale w każdym razie nie mniej interesujących i ciekawych. Tematem takim, który, zdaje się, zawsze będzie u nas na Podlasiu aktualnym i ciekawym, są nasze... drogi i mostki w powiecie.
Zazwyczaj to jest tak: Jeśli się gdzieś zepsuje droga lub most, to niema komu naprawić i przyprowadzić do należytego stanu. Jeśli to jest mostek między dwiema wsiami, to oczywiście zaczyna się spór między niemi o to, która z nich ma mostek naprawić, potem przechodzi spór na teren dwóch gmin, co trwa całemi latami, a mostek w dalszym ciągu jest nienaprawiony i do użytku niezdatny. Policja, bacząc na bezpieczeństwo publiczne, mosty i mostki w powiecie, grożące zawaleniem się, zamyka dla ruchu kołowego, a nawet pieszego, lub każe zupełnie je rozebrać, a w rezultacie niema komu przypilnować, by stare naprawić lub nowe pobudować. Taki stan gospodarki w naszem powiecie jest więcej niż fatalny i powinien radykalnej ulec zmianie.
Przedewszystkiem polecamy uwadze miarodajnych czynników trzy mostki:
pierwszy - na rzece Lutni,  o którego naprawę kłóciła się gmina kościeniewicka z piszczacką;
drugi - na Krznie między Sidorkami a Sielczykiem, rozebrany w zeszłym roku i dotychczas nie pobudowany;
trzeci - pod wsią Studzianką koło Łomaz, również rozebrany, a komunikacja przerwana.
Najwyższy już czas o tem pomyśleć i nie dawać powodów do narzekania i wyklinania naszych porządków drogowych i mostowych nie tylko w naszym powiecie, ale w całem Podlasiu,

środa, 25 marca 2015

Podlasiak 30 sierpnia 1925 r.

"Pan Poseł"

Pod taki tytułem zespół artystów (podobno - scen warszawskich) odegrał w ubiegłym tygodniu w sali kina "Miraż" trzyaktową komedję Fijałkowskiego. Rzecz trochę przestarzałą już, jak na dzisiejsze czasy, nie jest jednak pozbawiona humoru czasami. Ani sztuka sama, ani też zespół warszawskich artystów, nie przyciągnęły publiczności, której w pierwszym dniu było mało. Prawda - że i gra artystów pozostawiała bardzo dużo do życzenia.
Lepszym powodzeniem cieszył się "Rasputin", dramat, odegrany przez ten sam zespół następnego dnia. Temat to jednak nadający się nie na scenę lecz do odegrania go na filmie.


"Droga do piekła"

Na rzecz "Domu Żołnierza" zespół artystyczny sceny lubelskiej odegrał w dniu 25 bm. w sali N. O. K. arcywesołą farsę p. t. "Droga do piekła". Obsada ról doskonała, gra bez zarzutu i żałować tylko wypada, że tak mało publiczności było w pierwszym dniu występów dobrej trupy teatralnej, która, pozostawszy jeszcze jeden dzień, dała następnego wieczora znaną powszechnie komedję Adama Grzymały Siedleckiego p. t. "Sublokatorka", którą w Warszawie grano w swoim czasie kilkadziesiąt razy. Rzecz osnuta na stosunkach mieszkaniowych po wojnie, obfituje w całą masę zabawnych i komicznych sytuacji, które pobudzają widza do ustawicznego śmiechu. A warto się trochę pośmiać w tych dzisiejszych, nadzwyczajnie ciężkich czasach.W życiu bowiem codziennem trudno się śmiać, skoro ustawicznie raczej na płacz się zbiera, kiedy sobie pomyślimy, jak ciężko dzisiaj o każdy grosz i jak nas bieda ze wszystkich stron przygniata. Istotnie śmiać się dzisiaj możemy tylko w teatrze, bo jeśli przyjdziesz człowieku do domu, to ci zaraz przychodzą do głowy myśli inne, ciężkie, jak ołów, przygniatające, biorą cię, nieszczęśliwcze, w swoje potężne kleszcze i sen ci z oczu odpędzają.
Ale śmialiśmy się na "Sublokatorce" wszyscy. A było nas widzów więcej znacznie, niż poprzedniego dnia, kiedy "pokazywano" nam "Drogę do piekła".
Stwierdzić jednak trzeba, że nasza publiczność jest zarażona do przyjezdnych artystów tak, że opuszcza  przedstawienia nawet takie, które warto widzieć. Czyni to widocznie w myśl przysłowia: "Kto się na gorącem sparzył, ten i na zimne dmucha.
Ale te dwa przedstawienia rzeczywiście warto było zobaczyć. 

*Tekst z kronik z zachowaniem oryginalnej pisowni.